Kukliński Piotr - Saga Dworek Pod Malwami - 02 Franciszka,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->KUKLIŃSKI PIOTRFRANCISZKAPALCEM NA WODZIEO tym, że nie ma już stałej kochanki, Michał Kalinowski dowiedział się w niedzielę.Siedział przy śniadaniu tylko z matką, synowie pojechali do kościoła w Zabłudowie. Starszapani zrezygnowała tego dnia z nabożeństwa z powodu silnego bólu głowy.Wyglądała jednak na zupełnie zdrową, gdy zwróciła się do syna z uśmiechem:- Powinieneś wiedzieć, mój drogi, że byłam niedawno w Białymstoku, na dworcupoleskiej kolei. Co za okropne miejsce! I ten hałas!Pan Michał był zdziwiony wiadomością. Matka nie wspomniała o wizycie w mieście.- Tak, mamo? W jakiej sprawie, jeśli wolno spytać?Starsza pani smarowała masłem kromkę chleba,wolno, dokładnie. Syn długą chwilę musiał czekać na odpowiedź.- Ponieważ chciałam ci pomóc uporządkować niektóre sprawy - wyjaśniła. -Dopilnowałam, żeby wiadoma osoba wyjechała.Pan Kalinowski zmarszczył brwi, po czym przez dłuższą chwilę nie odpowiadał.- Niepotrzebnie mama się fatygowała - odezwał się w końcu z odcieniem pretensji. -Przecież obiecałem sam to załatwić.- Chciałam tylko pomóc - łagodnie tłumaczyła starsza pani. - Czasami bywasz takiniepozbierany...Pan Michał z trudem hamował niezadowolenie. Patrzył na matkę spod oka, jak gdybychciał ocenić, czy cokolwiek da się jeszcze uratować.- Czy wszystko w porządku? - spytał po chwili.- Mam nadzieję, że nie wywołała mama skandalu.Katarzyna Kalinowska nie przestała się uśmiechać.- Ta osoba odjechała ze wszystkim - oświadczyła dobitnie. - Podobno do swojejrodziny. Prosiła cię pożegnać i zwrócić drobiazgi, które nieopatrznie u niej zostawiłeś.Gestem wskazała mały stolik, przykryty lnianą serwetką. Pan Michał zobaczył kilkabłyszczących przedmiotów, w tym papierośnicę ze srebra.- To były podarunki - zauważył.Starsza pani wzruszyła ramionami.- Sama mi to oddała - wyjaśniła. - Powiedziałam jej, jaki bywasz roztargniony.Powąchała posmarowany masłem chleb, ukroiła kęs, skosztowała i uśmiechnęła się zzadowoleniem.- Świeżutkie masło! Zdrowe i pożywne. A próbowałeś już tej konfitury malinowej?Według przepisu naszej Waci.Pan Michał pokręcił głową. Nie miał ochoty na śniadanie. Wypił jedynie pół filiżankiherbaty.- Na pewno odjechała? - zapytał dość obojętnym tonem.Ten ton przyszedł mu z trudem. Helenę Mittag, nauczycielkę rysunków, odwiedzałregularnie od ponad roku i miał nadzieję ciągnąć romans jak długo się da.- Przy mnie wsiadała do wagonu - odpowiedziała pani Kalinowska.- Rozumiem. A mama wie, dokąd?Starsza pani wzruszyła ramionami. Ukroiła kolejny kawałeczek chleba i włożyła godo ust.- Nie jestem pewna - odpowiedziała lekceważąco. - Do Charkowa. Albo może doPetersburga...Pan Kalinowski nie zapytał o inne szczegóły.- Przecież obiecałem mamie - przypomniał. - Czemu mama mi nie ufa?Pani Katarzyna podsunęła synowi talerzyk z konfiturą malinową.- Może jednak spróbujesz? Oczywiście, Michale, że ci ufam. Ale taki bywaszroztargniony, że nie zawsze pamiętasz, co trzeba zrobić koniecznie, a na co możnaprzymknąć oko. A trzeba, aby w pewnych okolicznościach wszystko znajdowało się naswoim miejscu. Kto ma ci w tym pomóc, jeśli nie twoja rodzona matka?Michał Kalinowski nie odpowiedział. Jeżeli Helena Mittag wyjechała, a nie przysłałażadnej wiadomości, sprawę należy uznać za beznadziejną.Machinalnie sięgnął po chleb, co pani Katarzyna przyjęła z widocznymzadowoleniem.- Jedz, jedz - powiedziała z troską głosie. - Śniadanie jest bardzo ważne dla zdrowia.Prawda, że ta konfitura jest znakomita?***Wiosna 1910Pan Jacek Nowacki wykazał wiele cierpliwości, oczekując na oświadczyny MichałaKalinowskiego o swoją córkę. Z aprobatą obserwował jej przygotowania, choć okazały siękosztowne i kłopotliwe. Justyna robiła wokół siebie niemało zamieszania.Po kilku jednak miesiącach, gdy pan Michał, mając wiele okazji, ani razu niewspomniał o swoich zamiarach, pan Jacek uznał, że powinien go ośmielić. Ale krępował sięuczynić to bezpośrednio i postanowił zwrócić się do pani Katarzyny Kalinowskiej.Któregoś poniedziałku zastał ją w gospodzie u Joska w Zabłudowie, gdzie zajrzałniby za jakimś interesem. Jak zawsze kręciło się tu wielu ludzi - kupców, dzierżawców irozmaitych typów, które on nazywał niewyraźnymi. Miasto huczało od plotek na tematwielkiego kontraktu, jaki mieli otrzymać miejscowi rzemieślnicy, a który miał dotyczyćdostaw dla wojska. Spodziewano się niemałych zarobków. Pomiędzy kupcami ipośrednikami nie mogło oczywiście zabraknąć i miejscowych ziemian, ponieważ to oni bylidostawcami skór zwierzęcych, a na skóry właśnie miało opiewać rządowe zamówienie.- Pan dziedzic też chce zarobić na ten interes?- zapytał z ukłonem Josek i zaraz sobie odpowiedział: - Co ja się głupio pytam! Każdychce zarobić na dobry, wojskowy interes. Czy stolik dla pana dziedzica?Pan Nowacki pokręcił głową. Rozglądał się za panią Kalinowską. Siedziałaoczywiście przy swoim stole, a szczęśliwie dla pana Jacka, akurat nie było przy niej syna.Pan Jacek natychmiast ruszył w jej kierunku.- Moje uszanowanie łaskawej pani, moje uszanowanie.- Witaj, panie Nowacki - pani Katarzyna uśmiechnęła się przyjaźnie, podając dłoń dopocałowania. - Widzisz, jakie poruszenie? Czy i pan liczysz na te plotki?Pan Jacek przysiadł na krześle.- Naturalnie, szanowna pani - odpowiedział ze swoistą nonszalancją. - Mam przecieżkontrakt z tutejszą garbarnią.Pani Katarzyna uśmiechnęła się z uznaniem. Dziedzic Topolan był cichymudziałowcem kilku poważnych interesów nie tylko w białostockim okręgu, co według niejstanowiło dla niego powód do chwały. Nowacki odznaczał się dobrym zmysłem dointeresów, czasem nawet ryzykownych, ale mógł sobie pozwolić na ryzyko, ponieważ dyspo-nował nadwyżkami środków.Przez chwilę opowiadał o nich rozmówczyni, oceniając potencjalny zysk z zamówieńdla wojska. Szybko jednak zorientował się, że wchodzi w zbyt zawiłe rozważania i wycofałsię z tematu.- Przepraszam, że nudzę szanowną panią - tłumaczył się. - Ale zrobił się wielki szumwokół tych zamówień, prawda zaś jest taka, że nie wszyscy mogą zarobić. Ktoś musi stracić,by zyskali inni. Tym razem pieniądze ma wyłożyć wojsko, więc dla kupców i rzemieślnikówzarobek jest pewny. O ile oczywiście znajdują się odpowiednio wysoko na liście gubernatora.- A pan jesteś? - spytała pani Katarzyna bez ogródek.Nowacki potwierdził bez słowa.- Prawdę mówiąc... - odezwał się po chwili. -Prawdę mówiąc, pani, nie tego typu interesy sprowadziły mnie dziś tutaj...Pani Katarzyna odpowiedziała zachęcającym uśmiechem.- Wiem, z czym przychodzisz - oznajmiła ze spokojem.- Doskonale - ucieszył się pan Jacek. - To mi ułatwia sytuację...Pani Katarzyna życzliwie pokiwała głową.- Rozumiem twoje zniecierpliwienie, panie Jacku - oznajmiła. - Jako prawie jużczłonkowi rodziny, mogę chyba zdradzić przyczynę pewnego rodzaju opóźnienia w planach,o których oboje myślimy. .. Otóż mój Michał, jak wiesz, ma dwóch synów. Umyślił sobie, aja go w tym utwierdziłam, żeby przed podjęciem pewnych niezbędnych działań, dotyczącychswojego życia, uporządkował sprawy z synami. Sam rozumiesz: gdy te sprawy zostanąuładzone, inne rozmowy staną się łatwiejsze i szybciej postanowione zostanie to, co posta-nowione być powinno.- Bardzo słusznie, łaskawa pani - zgodził się pan Nowacki. - Bardzo słusznie.Nie zapytał o szczegóły ani o terminy. Gdyby pani Kalinowska uznała to za właściwe,sama by o nich poinformowała. Pożegnany uprzejmie i z serdecznością, wyjeżdżał zZabłudowa zadowolony. W ważnej, życiowej sprawie postąpił kilka kroków do przodu.- Bądź cierpliwa, Justysiu - powiedział w domu do córki. - Sprawa znajduje się wnajlepszych rękach.Justyna nie miała co do tego wątpliwości.- Bardzo jestem wdzięczna pani Kalinowskiej - oznajmiła. - Czy nie powinnam jejznowu odwiedzić? Miałabym wielką ochotę, to taka miła starsza pani. Rozmowa z nią jestprzyjemnością. Ale obawiam się, żeby nie zostało to wzięte za narzucanie się...Nowacki podzielił te obawy.- Wstrzymajmy się jeszcze jakiś czas - poradził. - Wkrótce będziesz mogła rozmawiaćz nią, jak długo zechcesz.***Zamysł urządzenia stawów rybnych w Kalinówce pozostawał nadal w sferzeprojektów. WyliczeniaIgnasia na temat koniecznych wydatków zasmuciły Michała Kalinowskiego.- Dwa tysiące rubli? - zapytał ze zrezygnowana miną. - Skąd miałbym wziąć tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psp5.opx.pl